W lipcowym numerze Magazynu Sucholeskiego nr 7 (90) 2019 ukazał się artykuł: „Cudem uniknęli śmierci” (str. 14) opisujący przebieg głośnego zdarzenia, które rozegrało się na przejeździe kolejowym w Golęczewie 28 maja 2019 r. Byłem pasażerem tego autobusu i od początku twierdziłem, że kierowca wjechał na przejazd kolejowy przy migającym czerwonym świetle.
Jak podaje Magazyn, rzecznik komendanta wojewódzkiego policji Andrzej Borowiak poinformował niedawno, że kierowcy postawiono zarzut wykroczenia, ponieważ wjechał na przejazd na czerwonym świetle. Sprawa trafi do sądu. Przypominamy, że prezes ZKP Edward Miśko wykluczył w wydanym przez siebie oświadczeniu winę kierowcy. Kierowcę zagorzale broniła też przewodnicząca Rady Gminy Anna Ankiewicz, posługując się zresztą argumentacją spoza obszaru zarezerwowanego dla zdrowego rozsądku i dobrego smaku.
Zachęcam do lektury …
***
Cudem uniknęli śmierci
W autobusie wybuchła panika. Ludzie krzyczeli i biegli na przód pojazdu. Pociąg minął autobus niemal o centymetry. Do tak groźnie wyglądającej sytuacji doszło w naszej gminie w autobusie linii nr 907 na przejeździe kolejowym. Sprawą zajmuje się policja.
Do niebezpiecznego zdarzenia doszło pod koniec maja br. na przejeździe kolejowym przy ul. Dworcowej w Golęczewie. Autobus przejechał przez tory kolejowe, następnie zatrzymał się. Okazało się, że na jego tylną część opuściły się rogatki. Kierowca opuścił pojazd, a pasażerowie zostali. Kiedy mężczyzna wracał do pojazdu, przejechał pociąg pospieszny. Na szczęście nie doszło do tragedii.
Pasażerowie przeżyli chwilę grozy
Jednym ze świadków zdarzenia był radny Zbigniew Hącia. Jak relacjonuje, autobus wjechał na torowisko mimo migającego czerwonego światła. – Autobus linii 907 wjechał na przejazd kolejowy i mimo, że było zapalone czerwone światło, pojazd przejechał przez przejazd – mówi radny. – Następnie barierka szlabanu spadła na dach autobusu, pojazd zatrzymał się. Kierowca wyszedł, żeby zobaczyć co się stało i w tym momencie nadjechał pociąg pospieszny, który minął tył autobusu w odległości może kilkunastu centymetrów. Wywołało to panikę w autobusie. Pasażerowie, których było około 20, biegiem i z krzykiem przemieszczali się do przodu autobusu.
Radny Hącia dodaje, że kiedy wychodził z pojazdu, nogi miał jak z waty.– Uświadomiłem sobie, że uciekłem śmierci spod kosy – nie tai. – Od razu po wypadku zgłosiłem tę sprawę Zakładowi Komunikacji Publicznej w Suchym Lesie i wójtowi. Kierowca tego autobusu mógł przecież tę barierkę złamać i przejechać dalej, nic by się stało.
W tej sprawie odbyło się także spotkanie Komisji Bezpieczeństwa, podczas którego wnioskowaliśmy o to, by prezes ZKP zwrócił uwagę kierowcom, by podobne sytuacje nie powtarzały się. Autobusy mają nam służyć, a nie stwarzać zagrożenie dla naszego życia – podkreśla Zbigniew Hącia.
Przewoźnik broni kierowcy
– Nasze stanowisko w tej sprawie zostało zaprezentowane i wyjaśnione w oświadczeniu wydanym dzień po tym wydarzeniu. Sprawę zgłoszono policji – informuje Edward Miśko, prezes Zakładu Komunikacji Publicznej. – Obecnie służby zajmują się wyjaśnianiem przyczyny tego zdarzenia i wskazaniem ewentualnych winnych.
„Moim zdaniem kierowca jest niewinny ze względu na to, że nie było na pewno światła czerwonego, kiedy wjeżdżał na przejazd kolejowy.”
Przepraszamy pasażerów jadących tym pojazdem. Publikujemy także fragment oświadczenia, jakie przewoźnik zamieścił na swojej stronie:
,,W nawiązaniu do sytuacji, która miała miejsce w dniu 28 maja 2019 roku o godzinie 10.11 na przejeździe kolejowym przy ul. Dworcowej w Golęczewie. Na tylną część dachu autobusu ZK P opuściły się rogatki kolejowe usytuowane przy zjeździe z przejazdu powodując jego zatrzymanie. Informujemy, że kierowca zachował wszelkie zasady bezpieczeństwa i przepisy ruchu drogowego. Po zatrzymaniu kierowca upewnił się, że autobus stoi w bezpiecznej odległości od toru kolejowego. Nikomu nie zagrażało niebezpieczeństwo. Na nagraniach z monitoringu autobusu słychać, że sygnał dźwiękowy ostrzegający o nadjeżdżającym pociągu włączył się w chwili, kiedy autobus był na prze-jeździe kolejowym. Kierowca już wtedy nie miał możliwości wycofania się”.
Zakład Komunikacji Publicznej przeprosił także w oświadczeniu wszystkich pasażerów, podróżujących autobusem.
Radny Przybylski: są nieścisłości
Wyjaśnienia prezesa ZKP skrytykowano podczas spotkania Komisji Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego. Zdaniem radnego Michała Przybylskiego, prezes Edward Miśko za wcześnie przesądził o braku winy kierowcy.– Podczas spotkania komisji kwestionowałem wyjaśnienia pana prezesa, ponieważ uważam, że są one, delikatnie mówiąc, nieścisłe – relacjonuje radny Przybylski. – W oświadczeniu pan prezes kategorycznie stwierdził, że kierowca jest niewinny. To stwierdzenie nie do końca jest zgodne z logiką. W autobusie było zamieszczonych pięć kamer, ale żadna nie nagrała kluczowego momentu, czyli chwili, jak autobus dojeżdża do rogatek. Nie wiadomo też, czy w tym momencie pulsowało czerwone światło. Kierowca twierdzi, że światło się nie paliło, natomiast co najmniej dwóch świadków uważa, że było odwrotnie. Wyjaśnienia wymaga także kwestia zachowania kierowcy w momencie, kiedy opadła barierka na dach autobusu. Kierowca zatrzymał pojazd i pozostawiając pasażerów w autobusie wyszedł, by ocenić sytuację, a kiedy wracał do pojazdu, nadjechał pociąg. –Uważam, że kierowca zachował się nieprawidłowo, ponieważ powinien usunąć pojazd ze strefy zagrożenia, a nie dociekać w jaki sposób jest ustawiony autobus – uważa radny. – Ponadto pasażerowie twierdzą , że odległość pojazdu od pociągu wynosiła zaledwie kilka lub kilkanaście centymetrów, a kierowca uważa, że było to 70 cm. Michał Przybylski dodał, że należy przeszkolić kierowców, by nie dochodziło więcej do tak ich błędów.
Karygodna głupota
Gorące emocje wywołały słowa, jakie radna Anna Ankiewicz skierowała podczas spotkania do radnego Zbigniewa Hąci. – Chyba nie uważa pan, panie radny, że kierowca był potencjalnym zabójcą? – zapytała pani radna. – Były przeprosiny, chyba on też podejmuje decyzje odpowiadając za innych ludzi. Słowa radnej Ankiewicz skrytykował m.in. radny Przybylski: – To co pani powiedziała, to pytanie – to jest głupota. To karygodna wypowiedź – mówił ostro. Po wypowiedzi radnej Ankiewicz interweniował również prowadzący komisję radny Marian Bajer. Obyło się jednak bez kary upomnienia.
Z ostatniej chwili: Jak nas poinformował rzecznik komendanta wojewódzkiego policji Andrzej Borowiak, kierowcy postawiono zarzut wykroczenia, ponieważ wjechał na przejazd na czerwonym świetle. Sprawa trafi do sądu
AGACZYK